Dziennikarka Lubelskiej Gazety Wyborczej nominowana do nagrody Zielonego Prusa

Legendarny mecz z 1976 r. rozegrany Montrealu, w którym Polacy zdobyli olimpijskie złoto do dziś powtarzany jest w telewizji. Jeden z jego bohaterów, Tomasz Wójtowicz, pierwsze sportowe kroki stawiał na podwórku Królewskiej 17. O jego życiu w książce "Szczęście wisi na siatce" opowiedział Wiesław Pawłat, dziennikarz lubelskiej "Wyborczej".

Pod koniec 2000 roku Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej ogłosiła plebiscyt na najlepszych siatkarzy świata XX wieku. Do finałowej ósemki kandydowało 36 zawodników z 17 państw. Wójtowicz do niej wszedł. Igor Zajcew, grający przed laty w barwach ZSRR, już nie. Dreszczowiec w Montrealu z ZSRR

Dwa lata później Wójtowicz znalazł się w Panteonie Sław Siatkówki. By do niego trafić, potrzebował poparcia ekspertów z 20 krajowych federacji. Uroczyście do Panetonu wprowadzany był w amerykańskim Holyoke w stanie Massachusetts.

Fani siatkówki kochają Wójtowicza za mistrzostwo świata, które w 1974 r. wywalczył w Meksyku, a także za olimpijskie złoto, które dwa lata później przywiózł z Montrealu. W finale biało-czerwoni musieli pokonać reprezentację ZSRR. Mecz dla kibiców był prawdziwym dreszczowcem. Polacy przegrali pierwsze dwa sety, ale potem po porywającej grze zdołali odwrócić losy meczu.

Dla podkreślenia rangi tego wydarzenia trzeba dodać, że w sportach zespołowych zdobyliśmy jeszcze tylko jeden złoty medal. Na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 r. wywalczyli go piłkarze, podopieczni trenera Kazimierza Górskiego.

„Po powrocie zawodnicy reprezentacji rzucili się w wir spotkań z władzami zarówno ogólnopolskimi, jaki lokalnymi. Otrzymali też stosowne odznaczenia. Wójtowicza uhonorowano Złotym Krzyżem Zasługi. Siatkarze dostali też w nagrodę po tysiąc dolarów (to równowartość kilkudziesięciu miesięcznych pensji - red.) i talony na samochody”. Wójtowicz wybrał wtedy jugosłowiańską zastawę.Auto musiał jednak kupić za własne pieniądze. Świat wokół trzepaka

Wspomnienia o Tomaszu Wójtowiczu zebrał Wiesław Pawłat, dziennikarz sportowy lubelskiej „Wyborczej”. W czwartek, w auli głównej Wyższej Szkoły Społeczno-Przyrodniczej im. Wincentego Pola odbyła się promocja książki „Tomasz Wójtowicz. Szczęście wisi na siatce”. Ukazała się nakładem Pracowni Graficzno-Wydawniczej KKWADRAT.

- Tomasz Wójtowicz to zdecydowanie najwybitniejszy sportowiec w historii Lubelszczyzny - przyznaje Wiesław Pawłat.

Urodził się w Lublinie. Wychował się w kamienicy przy Królewskiej 17. Jej podwórko, dziś zagospodarowane przez Dom Słów, to miejsce, gdzie siatkarz zaczynał swoją przygodę ze sportem. „Przestrzeń typowa, jak w każdym mieście, z nieodzownym trzepakiem w tle, którego przeznaczenie jest zwykle wielorakie, a do trzepania dywanów służy chyba najmniej. Może być natomiast świetnym przyrządem gimnastycznym czy też od biedy przypominać piłkarską bramkę, co też skrzętnie mały Tomek wraz z rodzeństwem oraz koleżankami i kolegami wykorzystywał” - opisuje autor.

W siatkówkę grał ojciec Tomasza Wójtowicza i jego mama. Bogumiła Wójtowicz zmarła, mając zaledwie 25 lat, przy porodzie bliźniaczego rodzeństwa siatkarza. Tomasz miał wtedy niecałe dwa lata. Wychowywaniem trójki dzieci, razem z ojcem, zajmowała się babcia sportowca. „- My po prostu mówiliśmy na nią mama” - wspomina w książce Pawłata Wójtowicz. Wszystko zaczęło się w Sokole

Na bardziej profesjonalne doświadczenia ze sportem siatkarz mógł liczyć w sali Sokoła na Starym Mieście.

„Tam podglądaliśmy, jak zawodnicy ćwiczą, i czasami mieliśmy, można powiedzieć, zajęcia z piłką, czyli sami próbowaliśmy odbijać o ścianę. Zresztą było w tej sali na co popatrzeć, bo trenowali tam także przedstawiciele innych dyscyplin – judocy, pingpongiści, bokserzy”.

W książce zobaczymy nawet zdjęcie Wójtowicza zrobione, kiedy po latach, razem z autorem, odwiedza to miejsce. Na innym siatkarz pozuje przy trzepaku z Królewskiej 17. Ale poza fotografiami współczesnymi są też te archiwalne, zrobione m.in. w czasie największych sportowych sukcesów. Królewskie przywitanie

Wiesław Pawłat wyjaśnia też fenomen popularności siatkarza w Japonii.

W latach 1972-1977 Wójtowicz był zawodnikiem Avii Świdnik, a więc również wtedy gdy zdobywał medal w Montealu.

„Trzeba powiedzieć, że powrót z Kanady złoci medaliści ze Świdnika mieli iście królewski. Po wylądowaniu na Okęciu samolotu z polską ekipą na płycie lotniska stał już przysłany przez WSK specjalny śmigłowiec, którym dwójka olimpijczyków udała się wprost na stadion Avii, gdzie czekali już świdniccy i nie tylko kibice, aby zgotować swoim bohaterom fantastyczne powitanie” - czytamy.

W książce nie mogło zabraknąć wątku tragicznego wypadku na lubelskim Sławinku, w którym zginęło dwóch zawodników Avii, a trzeci został ciężko ranny. Z publikacji dowiemy również o restauracji, którą w latach 90. siatkarz prowadził na lubelskim Starym Mieście, a także o jego epizodzie w filmie „Zmruż oczy”.

Tomasz Wójtowicz jest dziś cenionym komentatorem telewizji Polsat i autorytetem świata sportowego. Mieszka pod Lublinem.

Małgorzata Domagała